Najnowsza książka

Z wiosłem i wiatrem.
Kajakiem po wodach północy.

Kup książkę

ZB-Szwoch.pl - Mój pamiętnik z wypraw

Witam w moim miejscu na świecie! Znajdziesz tu kilka spostrzeżeń, wspominek z wypraw i generalnie – mój punkt widzenia na podróże. Skoro już tu jesteś, to może akurat znajdziesz inspirację na swą własną :)

Wokół Wyspy Sobieszewskiej

Pierwszy nieco większy test kajaka i moich możliwości przed wyprawą Przez 4 fiordy na dach Skandynawii i jezioro Gjende. Namiastka kajakarstwa morskiego. W sumie do pokonania prawie 60 km, począwszy i skończywszy na Przystani Żabi Kruk w centrum Gdańska.

Źródło: Magazyn Kajakowy Wiosło

Jeszcze z rana mam wątpliwości patrząc na prognozę, a przede wszystkim – silny wiatr. Ten miał wiać jednak z korzystnego kierunku, a w niedzielę się uspokoić. Niezwłocznie ruszamy, początkowo przez znane nam Śródmieście.

Przy tzw. Polskim Haku odbijamy na Wschód, obierając kurs na most wantowy. Opływ Motławy znam bardzo dobrze, idealna, maksymalnie 2 godzinna wycieczka, świetna dla osób otwartych na zobaczenie Gdańska z perspektywy kajaka.

Wraz ze zbliżaniem się do Górek Zachodnich, coraz bardziej zanika przemysłowy, stoczniowy krajobraz po obu stronach Martwej Wisły. Wiatr, tak jak prognoza przewidywała, jest silny, ale wiejący w plecy. Aż żałuję, że nie mam ze sobą żagla. Przy połączeniu Martwej Wisły z Wisłą Śmiałą, łamię niestety wiosło. Na szczęście mamy zapasowe, a cała sytuacja daje mi do myślenia przed wyprawami do Norwegii i Grenlandii. Niezbędna inwestycja i zakup lepszego wiosła.

Mijamy most pontonowy w Sobieszewie i kierujemy się do śluzy w Przegalinie. Śluza ma za zadanie regulację wód Wisły i zabezpieczenie przeciwpowodziowe dzielnic i osiedli Gdańska położonych nad Martwą Wisłą. Niezbędna skromna opłata za otworzenie wrót.

Odbijając na północ Przekopem Wisły do Zatoki Gdańskiej, zaczynają się schody. Jak widać na załączonym niżej obrazku, wieje około 5 w skali Beauforta, a zmieniając kurs, wiatr przestał być naszym sprzymierzeńcem. Trzymam się blisko brzegu, gdzie fale są najmniejsze. Mijamy miejsce przeprawy promowej w Świbnie.

Wyprawę kończymy tego dnia tuż przed ujściem Wisły, nieopodal „Mewiej Łachy”. Rozbijamy namiot nieco wcześniej, by nie naruszać terenu Rezerwatu. Idziemy na spacer w kierunku wieży widokowej. Wiatr powolutku się uspokaja.

„Mewia Łacha” to niewątpliwie raj dla ornitologów.

Od roku 2007 jest to ponownie jedyne w Polsce miejsce gnieżdżenia się rybitw czubatych – ok. 400 par (2007), ok. 300 (2008) i aż 570 (2009). W 2010 roku lęgi ok. 100 par zostały zniszczone przez tzw. „falę powodziową” na Wiśle, która rozmyła i zatopiła łachę z kolonią. Gniazdują tu również rybitwy białoczelne, rybitwy rzeczne, sieweczki obrożne, ostrygojady, w przeszłości na łachach (piaszczystych wyspach) gniazdowały także kolonie mew srebrzystych i śmieszek, w rezerwacie notowano również lęgi rybitw popielatych oraz pierwszy w Polsce przypadek lęgu sieweczki morskiej. Występuje tu największa w Europie koncentracja mewy małej (do 40 tys. osobników) oraz mewy pospolitej (do 150 tys.). Zimą schronienie znajduje tu ok. 50 tys. kaczek, z których najliczniejsze gatunki to lodówki, czernice i gągoły.

Na piaszczystych łachach w rezerwacie można obserwować małe stado morskich ssaków. W 2007 roku widywane było 3-5 samic fok szarych. [Wiki]

Wstajemy o 4.30, by możliwie o najspokojniejszej „wiatrowo” godzinie wypłynąć na otwarte wody Zatoki Gdańskiej.

Fale są duże i chwilowo przelewają się przez kajak. Przed nami kilkunastokilometrowy odcinek morski, aż do ujścia Wisły Śmiałej. Kajak pneumatyczny jest wolniejszy od zwykłych poliwęglanów, więc muszę wykazać trochę wysiłku, by osiągnąć cel. Wiatr jest słaby, ale tworzy tzw. martwą falę. Z tyłu głowy napędza mnie fakt, że popołudniu Polacy zaczynają zmagania na Euro 2016 we Francji meczem z Irlandią Północną. Wypadałoby do tego czasu wrócić do domu.

Odpoczywamy około godzinę przy Narodowym Centrum Żeglarstwa, gdzie 25 lat wcześniej, pod okiem ś.p. trenera Andrzeja Zawalskiego, nabierałem pierwszych szlifów na łódkach klasy „Optymist” w Yacht Clubie Stoczni Gdańskiej. Większej kariery, w porównaniu do mojego brata, nie zrobiłem, ale może jeszcze w przyszłości dane mi będzie odbyć jakąś większą żeglarską przygodę… Np. skromnie – Przejście Północno – Zachodnie 🙂

Dalsza droga powrotna jest już dobrze znana. Wiatr w dalszej części dnia nieco się wzmógł, ale zmienił kierunek o 180 stopni, więc ponownie mamy go w plecy.

W końcowej fazie, płynąc przy bastionach, zataczamy ostatecznie krąg naszej dość intensywnej, 2-dniowej wyprawy. W rękach, plecach i barkach 60 km. Udaje się zdążyć na pierwszy gwizdek sędziego, po którym zaraz zasypiam. Budzę się po bramce Arkadiusza Milika na 1-0 🙂

* * *

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.