Kajak
Kajak, łódka, jachty towarzyszyły mi od wczesnego dzieciństwa. Mazury, jeziora, spływy rzekami, łowienie ryb, w nieco późniejszej fazie regaty na Zatoce Gdańskiej i innych akwenach. Niemalże całe wakacje nad wodą. Położenie Gdańska nad morzem. Gdzieś to musiało się zakorzenić…
Prawdziwym punktem zwrotnym okazała się jednak rozmowa z pewnym Austriakiem polskiego pochodzenia, podczas powrotu z Arctic Circle Trail w Sisimiut w 2014 roku. Wspomniał o tym, że jego kajak pneumatyczny nie doleciał wówczas do Ilulissat, gdzie miał kontynuować swą wyprawę po przejściu ACT. Zapaliła mi się lampka, ale że jak to? Kajak w samolocie? Na Grenlandii ?!? Nie minęły dwa lata, a sam pływałem swoim dmuchanym lodołamaczem pośród gór lodowych zatoki Disko…
Co więcej, chodzenie z kajakiem w plecaku na niewielkich odległościach, wrzucenie go do luku bagażowego w autokarze czy bagażnika w samochodzie, otworzyło przede mną zupełnie nowe, niedostępne i niezauważalne wcześniej możliwości.
Sam dmuchaniec ma sporo zalet, ale i wad. O tych logistycznych pozytywach już wspominałem. Jest jednak co najmniej dwukrotnie wolniejszy od normalnych kajaków na otwartych wodach. Znacznie łatwiej może przeciekać, no i traci powietrze. Może w niedalekiej przyszłości uda mi się znaleźć złoty środek i tym samym zakupić nowy kajak. Co jednak przeżyłem ze swoim wiernym, żółtym przyjacielem, to moje 🙂 A znacznie więcej jeszcze do przepłynięcia…
