Trolltunga
Jeden z najpopularniejszych szlaków turystycznych w Norwegii. Trolltunga, czyli w dosłownym tłumaczeniu – Język Trola, przez ostatnie lata jest regularnie umieszczany w ścisłej czołówce miejsc wartych odwiedzenia podczas pobytu w Skandynawii. Nigdy specjalnie nie przywiązywałem wagi do tego typu rankingów, a tym bardziej do faktu, że Amerykański magazyn internetowy The Huffington Post uznał Trolltungę najlepszym na świecie miejscem do zrobienia selfie. Swoją podróż odbyłem samotnie i spontanicznie – gdy byłem już pewien, że przedłużony, czerwcowy weekend (Boże Ciało), mam wolny od pracy, niezwłocznie zaklepałem loty do Bergen.
W Bergen zwiedzam targ rybny oraz Bryggen – drewnianą starówkę wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Nad miastem górują dwa szczyty – Floyen oraz Ulriken, wejścia na nie są popularne zarówno wśród turystów, jak i miejscowych.
Z Bergen jadę autobusem do Oddy, do której przejazd wraz z przeprawą promową trwa około 3,5h. Poznaję Agatę i Michała, co ciekawe – także mieszkańców Gdańska. Świat jest mały, a okazał się jeszcze mniejszy. Po sklejeniu kilku faktów, już po dłuższym czasie od zakończenia wyprawy, okazało się, że nasi ojcowie (Michała i mój) uczęszczali do jednej grupy na studiach w Wyższej Szkole Morskiej Gdyni. Pozwolę sobie zacytować fragment z książki Taty – „Leśnego Zwierza morskie opowieści”.
(…)
Prawdopodobnie każdy normalny chłopak chciał kiedyś wyruszyć w daleką podróż. A już najlepiej dookoła świata. Taki właśnie byłem i ja. Ale żeby popłynąć, trzeba najpierw zbudować żaglowiec. I jeszcze mieć fantazję, forsę i równie zwariowanych kumpli. Aż trudno uwierzyć, ale mnie się zdarzyło, że wszystko to było. Było nas trzech – śpiewał Perfekt. Właśnie tak jak nas: Grzesiek, Ryba i ja. (…)
Ciągu dalszego historii nie będę zdradzał. Wyjaśnię, tylko, że Ryba to wspomniany wcześniej ojciec Michała, a autor to mój Tata. Zachęcam więc do przeczytania książki 🙂
W Oddzie udaje nam się złapać stopa do Tyssedal, a dalej do Skjeggedal, gdzie nazajutrz miałem rozpocząć podejście. Rozbijamy się w lesie, nieopodal tamy Ringedalsdammen. Wiem, że w wyższych partiach leży sporo śniegu, ale co ważne – prognozy na kolejny dzień zwiastują słoneczną pogodę.
Z uwagi na fakt, że rozważałem nocleg na samej górze bądź w jej okolicach, cały ekwipunek (namiot, śpiwór, mata) niosłem ze sobą. Z czasem uznałem to za błąd. Nie miałem rakiet śnieżnych ani stuptutów, tym samym wraz z cięższym plecakiem dość mocno zapadałem się wraz z każdym krokiem w śniegu. Okolice Trolltungi niemalże sąsiadują z płaskowyżem Hardangervidda.
Ruch na szlaku w 2015 roku umiarkowany. Daleki od procesji idących na Preikestolen. Obecnie z tego co wiem, znacznie więcej piechurów podąża rok w rok na Język, a opłata za parking przy starcie szlaku wynosi horrendalne 500 NOK. Szlak jest otwarty od marca do października, lecz oficjalnie samemu, bez przewodnika, można wchodzić od 15.czerwca do 15.września.
Z czasem mijam małą chatkę – schronisko, ale… kompletnie zasypaną 🙂
Po około 5 godzinach docieram do celu. Skała, a 700 metrów poniżej jezioro Ringedalsvatnet robią nieprawdopodobne wrażenie. Chłonę ten moment. Odpoczywam około godziny, kilka minut czekam do pamiątkowego zdjęcia.
Przemokły mi buty, ale nie zmienia to mojego świetnego nastroju. Słoneczno – śnieżna Trolltunga w pełnej krasie. Powrót bez większej historii. Powoli, konsekwentnie w dół. Korzystne warunki do zdjęć, wraz z coraz niżej usytuowanym słońcem. Była jeszcze chwila na dłuższy spacer po Bergen oraz rozprostowanie kopyt już na samym lotnisku.
Dodaj komentarz