Laugavegur Trail
Podróż odbyłem w dniach 12-19.08.15. W planach był trekking z plecakiem i jeden z trzech szlaków: szkocki West Highland Way, szwedzki Kungsleden lub islandzki Laugavegur Trail. Wybór padł na ten ostatni, głównie ze względu na ograniczenie czasowe oraz nowo otwartą w 2015 roku trasę Wizzaira z Gdańska do Keflaviku.
Plan:
12.08 – Gdańsk – Keflavik Wizzair
12/13 – noc na kempingu w Reykjaviku
13.08 – autokar do Landmannalaugar
13/14 – start wędrówki
17/18 – dotarcie do Porsmork lub Skogar
18/19 – autokar powrotny do Reykjaviku
19.08 – powrót do Gdańska Wizzair
Dzień 1:
W Keflaviku wylądowałem około 19.00 czasu miejscowego. W Polsce upały, w stolicy Islandii w sierpniowy wieczór około 8-9 stopni z deszczem i wiatrem, a więc “basic icelandic weather”. Z lotniska 40 minut drogi flybusem pod sam camping. Jest to jedyna taka miejscówka w Reykjaviku, i tym samym dość mocno oblegana. Na miejscu około 300 namiotów, ale wszystko świetnie zorganizowane, czyste toalety, prysznice, duża kuchnia, trochę „free food” pozostawionego przez wyjeżdżających, międzynarodowe towarzystwo. Koszt 1400 ISK (100 koron to około 3 zł).
Załapałem się na chwilowe okno bez deszczu, szybkie rozstawienie namiotu, zakup gazu i w zasadzie tyle, jeśli chodzi o dzień pierwszy.
Dzień 2:
Z rana darmowy autobus z kempingu na dworzec autobusowy BSI, skąd ruszają autokary RE (Reykjavik Excursion) do wielu trudniej dostępnych miejsc na Islandii.
Przejazd do Landmannalaugar trwa około 3-4 godzin. Autokar z wysokim zawieszeniem pokonuje kilkadziesiąt mniejszych / większych rzek, generalnie wyprawa w głąb wyspy jedynie pojazdami z napędem 4×4.
Gdy autokar przybył do Landmannalaugar, pogoda delikatnie mówiąc – średnio sprzyjająca wędrówkom. Zanim wszyscy wysiedli, powitał nas miejscowy gospodarz/opiekun kempingu z zapytaniem:
Who is going to hike the Laugavegur Trail?
las rąk w górze – na oko 2/3 autokaru
Well, thats not gonna happen today, tomorrow – we will see. There was a snowstorm yesterday and we had a night of flying tents…
Nadmienił, by dołożyć wszelkich starań, by należycie rozbić namiot.
Było ok. godz. 12.00.Ze względu na ostrzeżenie pogodowe (wiatr 18 m/s) miałem sporo czasu, wiedziałem, iż nigdzie specjalnie się nie ruszę, liczyłem, że może trochę przestanie padać, a więc wstrzymałem się z rozkładaniem namiotu. Co tu więc robić? Ano najlepiej skorzystać z gorących źródeł Landmannalaugar.
Woda ma przyjemne 36-40 stopni, jednak wejście do niej sprawia, iż wyjście, gdy leje i wieje jest jedną z trudniejszych decyzji w życiu 🙂 Tego dnia spędziłem w hot-poolu jakieś 2 h. Kolejne dwie zajęło mi rozstawienie namiotu (warto mieć młotek lub pożyczyć od kogoś i lepsze szpile), do tego walka o najcięższe kamienie .Dla chcących podjąć wyzwanie Islandii wewnątrz wyspy – po prostu trzeba mieć dobry puchowy śpiwór , temperatura w środku nocy była lekko poniżej zera.
Generalnie nic pozostało nic innego jak “zaszyć się” w namiocie, odpalić mp3/książkę i liczyć na lepszą pogodę nazajutrz.
Dzień 3:
Następnego dnia o 8.00 rano podchodzę jako pierwszy „kempingowej informacji” i słyszę akurat rozmowę z meteorologiem brzmiącą mniej więcej:
Same as yesterday, tell them: not to go…
Pierwszy odcinek szlaku jest najbardziej w górach, przez cały dzień zobaczyłem dwóch ludzi, którzy akurat przyszli z przeciwnego kierunku, cali przemoczeni powiedzieli, iż widoczność w górach to około 20 metrów, słabo :/ Powoli dochodziła do mnie myśl, że w ogóle może nic z tego nie być, najwyżej wrócę do domu “na tarczy”…
Wieczorem jednak na godzinę wyszło słońce, co potraktowałem jako dobry znak.
Dzień 4:
Z rana info o pogodzie – do południa ma być nieźle, potem gorzej. Szybko składam namiot, cały ekwipunek na plecy i heja na szlak. Właściwie nie mogłem się tego doczekać. W planie pierwszego dnia pokonanie dość górzystych 12 km i nocleg gdzieś przy chatce (na szlaku wolno się rozbijać w miejscach tylko wyznaczonych).
Szlak od początku jest piękny, wokół mnie tęczowe góry Landmannalaugar i ich najróżniejsze odcienie.
Z czasem zaczyna padać deszcz oraz śnieg. Na chwilę nawet straciłem orientację w terenie, gdyż jeden ze słupków był totalnie zasypany. W górach idzie się w mokrym śniegu. Ciuchy dość mocno przemoczone, docieram do chatki z zapytaniem o nocleg. Były jeszcze miejsca, więc ochoczo skorzystałem z możliwości nie tyle noclegu, co przede wszystkim wysuszenia ciuchów.
Wg przewodnika ta noc jest zawsze najzimniejsza. No i niestety – chatki nie są darmowe jak na grenlandzkim Arctic Circle Trail, a Laugavegur to jednak turystycznie zupełnie inne światy, na Islandii w krótkim sezonie lekkim w interiorze na szlak rusza codziennie kilkanaście/kilkadziesiąt osób.
W chatce full – około 40 osób przeróżnych nacji – Niemcy/USA/Kanada/Rosja/Francja, wieczorem miła pogawędka przy herbatce.
Dzień 5:
Z rana start dalej. Po raz pierwszy korzystałem z jedzenie liofilizowanego – polecam. Nietanie, bo zestaw kosztował 20/30zł, ale smaczne i lekkie, nie zajmuje dużo miejsca. Osobiście jadłem na wyprawie: bigos, penne, schab z koperkiem, gulasz z kaszą – wszystko na plus, a przygotowanie ogranicza się do zalania wrzątkiem i odczekaniu 10 minut.
Ciuchy suche, buty suche, lecę więc dalej przez śnieżne, górskie pustkowie.
Powoli zbliżam się do doliny, widoki powalają. Tego dnia 2 przejścia przez rzekę, woda sięgająca pod kolana. Łatwe przejścia.
Po 12 km docieram nad jezioro Álftavatn, gdzie znajduje się camping. Niestety, teren pod namioty mocno podmokły. Szybki lunch, odpoczynek pół godziny i marsz dalej, bo kolejny camping znajdował się zaledwie 5 km dalej.
Ostatecznie, po 17 km docieram do kempingu w Hvanngil.Za 500 ISK można skorzystać z prysznica. Miły wieczór w bajecznych okolicznościach przyrody i dobrą prognozą na najbliższy dzień.
Dzień 6:
Jak co dzień ruszam pierwszy na szlak. Po 10 minutach, pierwsze z trzech tego dnia przejście przez rzekę. Ludzie często stosują do nich crocsy, ja osobiście – skarpetki neoprenowe. Nigdy nie przechodźcie o gołych stopach.
Z początku dnia droga ubita, nieśmiało wychodzi słońce, mp-trójka umila samotną wędrówkę.
Po 10 km docieram w południe do chatki Ermstur/Botnar i mam dylemat – zostać i poszlajać się po miejscowych szczytach, a może iść kolejne 16 km do Porsmork. Pogoda była super, wygrała więc opcja nr 2.
Sporadycznie mijam piechurów idących z Porsmork. Temperatura w dolinie znacznie wyższa, przez jakiś czas idę nawet w krótkich spodenkach. Niemrawo wyłania się bujna jak na Islandię roślinność.
Porsmork to po islandzku “lasy Thora” i chociaż las w znaczeniu typowym dla nas, właściwie tu nie występuje, to cały ten obszar jest niezwykle malowniczym miejscem. Sąsiedztwo lodowców, zielonych stoków oraz rzeki polodowcowe, tworzą niesamowity klimat.
Porsmork znajduje się między dwoma lodowcami, o nazwach niezwykle łatwych do wymówienia: Tindfjallajökull oraz Eyjafjallajökull, spod którego wybuchł wulkan, który sparaliżował lotniczo Europę w 2010 roku.
Ostatecznie docieram do jednego z 3 kempingów.
W nogach dość mocno czuję 26 km pokonane tego dnia. Delektuje się piwkiem za … 50zł.Wiem,że już że z uwagi na czas, który ze względu na pogodę, spędziłem w Landmannalaugar, nie dotrę do Skogar, który był jedną z przedłużenia drogi. Z drugiej jednak strony, w Skogar byłem przed trzema laty, gdy robiłem objazdówkę wokół Islandii. W planie odpoczynek, zdobycie jednego ze szczytów oraz złapanie popołudniowego busa z innego kempingu (Basar).
Dzień 7:
Nazajutrz zdobycie widokowego szczytu i przetarcie zielonych ścieżek Porsmork, słynącego z fantastycznych tras trekkingowych. Widoki…sami zobaczcie 🙂
Na ostatnim zdjęciu przenośny mostek w drodze na camping w Basar, gdzie popołudniu wsiadłem w autobus do Reykjaviku. Kolejną przygodę uważam za bardzo udaną. Laugavegur Trail jest relatywnie krótki, lecz dość wymagający .Najbardziej magiczna w szlaku jest dynamicznie zmieniająca się sceneria.
Koszt wyprawy
Loty: GDN – KEF RT 805zł (z dużym bagażem rejestrowanym)
Paszport autobusowy: start z Reykjaviku i powrót z Porsmork/Skogar lub wcześniej: 12500 ISK – 360zł
2 nocki na campingu Landmannalaugar: 3600ISK- 110zł
Nocleg w chatce 7000 ISK – 200zł
Camping w Hvanngil – 1600 ISK – 50zł
Prysznic w Hvanngil – 15zł
Camping w Porsmork plus piwo i prysznice – 3400 ISK – 100zł
2 noclegi na campingu w Reykjaviku – 100zł
Pocztówki i hot-dogi – 60zł
Autokar na lotnisko i z lotniska 4000 ISK – 125zł
Razem ok. 2000zł.Płatność kartą WSZĘDZIE, poza opłatą za prysznic w Hvanngil – automat na monety. Kwoty zaokrąglone. Kartusz gazowy zakupiony na kempingu w Reykjaviku.
Dodaj komentarz